Wyjeżdżamy czasem rodziną nad jezioro do Karelii. Tu jest piękna natura ale i cudowna.
Jednego razu siedzimy w łódce, łowimy rybę. Ja jestem w takim kapieluszyku z szerokimi brzegami. Niemał naprzeciwko nas wychodzi niebrzydka kobieta o rudych dlugich włosach i ja widzę, że mąż zaczyna strzelać okiem na nią. W myśli biorę męża niby pod brzeg kapieluszyka, ale to nie działa.
Wtedy proszę męża skończyć łowienie ryby. Idziemy na łódce do brzegu. Wysiadam, pozostawiwszy męża, idę... Pomiędzy tych drzew, gdzie zawsze mogą być lisicy.
Myślę, że jutro na tym miejscu wtenczas za to będę zbierała właśnie rude lisicy.
Jutro.
Idę. Mój podziw - ale znalazłam tam właśnie rodzinkę lisic.
Puściła ich do zupy leśnej później.
Ale jak to - czy są cudy czy nie...
Комментариев нет:
Отправить комментарий